Cześć!
Dziś zacznę od wspomnień :)
Kiedy zaczynałam moją przygodę z filcem, sama wymyślałam sobie "wyzwania", którym miałam podołać. Kolejne nowe wzory filcaków miały być coraz trudniejsze, miały zawierać więcej elementów, szczegółów i dodatków. Zawsze dużo od siebie wymagałam, więc każde kolejne wyzwanie uczyło mnie czegoś nowego, a kiedy kończyło się sukcesem i zadowoleniem z efektu, dawało mi dużo radości i satysfakcji. Brakowało w tym poczucia odpowiedzialności za moje prace - szyłam sama dla siebie lub dla rodziny, a jeśli coś się nie udało, lądowało w szufladzie i nikt nigdy się o tym nie dowiedział. Wszystko, co obecnie tworzę jest obarczone dużym ryzykiem, że nie spodoba się adresatowi :) Dlaczego o tym piszę? Już tłumaczę.
Dziś pokażę Wam filcaka, który zestresował mnie najbardziej ze wszystkich i któremu poświęciłam najwięcej czasu i uwagi - więcej niż na girlandy z kucykami Pinky Pie i Fluttershy! Powodów moich obaw towarzyszących tworzeniu tego filcaka było kilka. Po pierwsze miał on powstać dla Asi, która zrobiła dla mnie tyle pięknych bransoletek. Już sam poziom jej prac sprawił, że chciałam, aby filcak dla niej był równie wyjątkowy. Dodatkowo breloczek miał przedstawiać jej kotka, który jest przepiękny, ale BARDZO oryginalnie umaszczony. Odwzorowanie odcieni jego futerka i wszystkich łatek oraz plamek wydawało mi się całkowicie niemożliwe. Do tego jeszcze pierwszy raz szyłam filcaka na wzór prawdziwego zwierzaka, a gdyby tego było mało, to mój pierwszy kot z filcu! Gorzej już chyba być nie mogło! :D Zachowałam jednak zimną krew i po wielu podartych szablonach powstał ostateczny rysunek "Tosiaka - Łobuziaka" (to słowa Asi, musiałam je ukraść :D), który potem znalazł swoje odwzorowanie w filcu. Co prawda umaszczenie Tosi zostało znacznie uproszczone, ale chyba same rozumiecie, że nie wszystko da się uszyć. Filcowa Tosia otrzymała więc kilka swoich najbardziej charakterystycznych łatek oraz kokardkę z literką "T". Właścicielka kotka była bardzo zadowolona z efektu :) Powiedzcie, proszę, że Wam też się podoba :P
Jestem ciekawa, jakie były Wasze największe rękodzielnicze wyzwania :)
Rany!!!!!!! Jaki słodziak, bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńDzięki! :) Bardzo się starłam, żeby filcowy kotuś wyszedł słodki, bo na zdjęciu jest strasznie słodki :D
UsuńWspaniały!!!! Zakochałam się po uszy:PP
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Czyli wszystko jest jak trzeba :P
UsuńBoski! Widać, że włożyłaś w niego dużo pracy i serca :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że naprawdę bardzo się starałam :)
UsuńMoja zwariowana kicia!!!! Jest cudna, przesliczna i wszedzie ze mna chodzi przypieta do torebki 😁 ale widze, ze wyzwanie, ktore Ci dalam troche stresu Cie kosztowalo ;) Moja Droga! Z takimi zdolnosciami jakie posiadasz, tylko wariat by powiedzial, ze mu sie nie podoba :) p.s. kolezanki w pracy bardzo zachwalaja Twoje sówki :D
OdpowiedzUsuńTwoja, Twoja :) Widzisz, możesz z nią wszędzie chodzić i nie musisz się obawiać, że ucieknie z innymi kotami :P Stres w czasie szycia był, ale taki pozytywny i motywujący :D Podziękuj koleżankom z pracy za miłe słowa - bardzo się cieszę, że sówki im się spodobały :)
UsuńJej jaki słodziak, super Ci wyszło! :) Nie zdziw się teraz jak się ustawi do Ciebie kolejka ze zdjęciami żywych zwierzaków, żebyś szyła filcowe podobizny :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :) To dopiero się zestresuję jak zobaczę taką kolejkę :P
UsuńCudny :))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńAle śmiechota! Jest cudowna, jej oczka są po prostu zniewalające! Chętnie zobaczyłabym zdjęcie koteczki dla porównania, bo uwielbiam takie rękodzielnicze odwzorowania żywych zwierzaków :)
OdpowiedzUsuńStarałam się, żeby oczka były "hipnotajzin" :D Zapytam Asi, czy pozwoli mi udostępnić zdjęcie jej koteczki, a jeśli się zgodzi, pokażę je w najbliższym poście :)
UsuńJaki śliczny kotek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję! Ja również cieplutko pozdrawiam! :)
UsuńO jejku jaki on cudny, jaki oryginalny, no słodki i przesympatyczny:) i ten serduszkowy nosek do tego wszystkiego:)))
OdpowiedzUsuńTyle pochwał w jednym komentarzu! Dziękuję :)
UsuńKotek jest śliczny :) Moje największe wyzwanie jak do tej pory to był szydełkowy tort:) Miał powstać bardzo szybko i wymyśliłam go na ostatnią chwilę :)
OdpowiedzUsuńJako klasyczna kociara jestem oczywiście zachwycona.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) I serdecznie witam na blogu :)
Usuń