Bardzo chciałabym pokazać Wam dzisiaj, co niedawno otrzymałam w ramach rękodzielniczej wymianki, jednak nie mogę tego zrobić. Jedna z trzech pięknych rzeczy, które do mnie dotarły, ma stać się prezentem dla osoby, która często tu zagląda :) Muszę więc odłożyć ten post na troszkę później, aby nie zepsuć niespodzianki :)
Widziałam tu ostatnio kilka nowych twarzy - witam Was serdecznie i oczywiście zapraszam jak najczęściej :) Ja również chętnie zaglądam na Wasze blogi i strony, więc z pewnością na każdej po kolei z przyjemnością się pojawię :)
Mimo że zajmuję się przede wszystkim szyciem z filcu, zdarza się, że co jakiś czas przełamuję rutynę i sięgam po inną technikę rękodzieła. Dlatego na moim blogu oprócz filcu znajdziecie również robótki na drutach, origami modułowe, kartki okolicznościowe i od czasu do czasu haft krzyżykowy. Ten ostatni będzie bohaterem dzisiejszego posta :) Haft z cyklu "Somebunny to love" powstał już jakiś czas temu, jednak miał przykry wypadek i z tego powodu nie mogłam go Wam pokazać. Zupełnie niechcący poplamiłam go - szczęście w nieszczęściu plamy powstały na tle kanwy, a nie na samym hafcie. Aby go uratować, postanowiłam wyhaftować całe tło obrazka, by zakryć to, czego nie powinno na nim być. Krok po kroku wreszcie mi się to udało i ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, nie ma już na obrazku żadnej plamy. Czy ktoś w ogóle pamięta, że z tym haftem było coś nie tak? :P
Haft nazywa się "Eskimo kiss", prawda że uroczo? :)
Oj spodobało mi się ostatnio szycie filcowych wianuszków :) To coś zupełnie innego niż breloczki - trzeba rozplanować ułożenie wszystkich elementów, zagospodarować przestrzeń i połączyć wszystkie części tak, by do siebie pasowały. Muszę przyznać, że daje mi to bardzo dużo radości, szczególnie wtedy, gdy mam dużą dowolność w tworzeniu. Przy szyciu wianuszka dla Oli miałam jedno główne założenie - podobnie jak przy wianuszku dla Mai - ma się na nim znaleźć konik i nie może być różowy. Mogłam więc szaleć :)
Tak oto powstał fioletowy wianuszek z "latającym" konikiem z rozwianą grzywą na tle tęczy i gwiazdek :) Konik obowiązkowo ma na szyjce zawieszony prawdziwy dzwoneczek.
Który wianuszek podoba Wam się najbardziej: ten z konikiem dla Oli, z konikami dla Mai, a może z Rusałką dla Uli lub z Rusałką dla Natalki? Jestem ciekawa, który wskażecie :)
Ostatnie mroźne dni zdecydowanie sprzyjają pracy nad rękodziełem, w końcu jak już człowiek zaparzy sobie gorącej herbaty, nagrzeje sobie pod kocykiem i włączy dobry film, to ręce aż same palą się do szycia, robienia na drutach i haftowania :) Ja długi i mroźny weekend wykorzystałam na dokończenie haftu (niedługo go zobaczycie) oraz na szycie wymiankowe :)
Dziś mogę Wam wreszcie zaprezentować to, nad czym przed Świętami spędziłam kilka dobrych godzin. Nie mogłam przecież pokazać na blogu czyjegoś prezentu świątecznego przed Gwiazdką, bo cóż by to była wtedy za niespodzianka od Mikołaja? :) Mała Maja w tym roku pod choinkę dostała filcowy wianuszek z imieniem do powieszenia na drzwi swojego nowego pokoju. Maja bardzo lubi koniki, więc na wianuszku zagościła mama konik i jej dzieciątko. Oboje mają na szyjach dzwoneczki, które naprawdę dzwonią :) Koniki siedzą sobie wśród kwiatów, a nad ich głowami latają dosyć spore motylki ;)
Wianuszek łączy w sobie wiele różnych elementów, ponieważ ma tasiemkę do wieszania z bawełnianej koronki, maleńkie pomponiki dookoła oraz koralową kokardę z opalizującym serduszkiem. Tyle szczęścia na raz! :D Ucieszyłybyście się z takiego prezentu?
Myślicie już o ozdobach wielkanocnych? :)